Poznaj pozytywy swojego dziecka

Autorka Anka-Niko

„Jakie jest Twoje dziecko?”

Na tak postawione pytanie jedni rodzice odpowiedzą, że ich dziecko jest mądre, dobre, wręcz idealne, inni zaś – zaczną od wyliczania wad: złośliwe, niegrzeczne, spóźnialskie, nie chce się uczyć, pyskuje. Ktoś doda coś o urodzie. Czasami usłyszymy: „jest zdolne, ale…” i znów sypnie się litania skarg. Niektórzy chwalą swoje dzieci, ale tylko wobec innych – dzieci tych pochwał nie słyszą.


Jak więc postrzegamy swoje dzieci? Czy one słyszą od nas pochwały? Jak one siebie postrzegają? Jaką mają samoocenę? Ciekawe, ile osób wymieni tylko pozytywne cechy swojej pociechy? Najczęściej zależy to od wieku dziecka i jego „grzeczności”.

Tak więc, jeśli na pytanie „Jakie jest Twoje dziecko?” nie umiesz powiedzieć nic pozytywnego albo sprawia Ci to trudność, proponuję prostą zabawę. Odrysuj rączkę swojego dziecka i na każdym „palcu” wypisz pozytywną cechę, za co je lubisz?/którą u niego lubisz. Nie czytaj dalej, póki tego nie zrobisz!

Udało się? Jest choćby 5 pozytywnych cech? A może 15? Najważniejsze, że „rączka” nie jest zupełnie pusta.

Początkowo to zadanie może wydawać się trudne, ale kiedy zaczniesz inaczej postrzegać swoje dziecko – pozytywy zaczną pojawiać się. Teraz trochę podpowiem, ale mam nadzieję, że sama/sam uzupełnisz tę listę o specyficzne cechy Twojego dziecka i lista będzie stale rozszerzana.

Po pierwsze, z pewnością jest kochane – niezależnie od wszystkiego, za to że jest. Jest naszym dzieckiem. Łączy nas specyficzna stała więź.

Po drugie – jest indywidualnością. Nie ma drugiej takiej istoty na całym świecie. Oznacza to również, że ma swoje widzenie świata i różnych spraw.

Po trzecie – jest niezwykłe. Czy może raczej nie-zwykłe. Bo cóż to znaczy „zwykłe”? Ma swoje specyficzne myśli, indywidualne reakcje, swoje marzenia, wyjatkowe zdolności…

Jest dzielne. Daje sobie radę w wielu sytuacjach, często dla niego nowych. Ono zaczyna życie, nie ma naszego doświadczenia. Nawet sznurówki stanowią wyzwanie. Pamiętasz swoją radość z jego pierwszych kroków, pierwszego słowa? Dlaczego nie cieszysz się tak samo z przełamania strachu, opanowania lęku? Czy cieszysz się, że nastolatek opanował się i prawidłowo zareagował w trudnej sytuacji? Czy cieszysz się z „trójki”, czy raczej mówisz „zaliczyłeś, ale…..”?

Ciekawe świata. Dziecko nie rodzi się z bagażem wiedzy i doświadczeń. Uczy się wszystkiego, wszystko jest nowe. Pamiętasz pierwsze spotkanie Twojego dziecka ze śniegiem? A jak zareagowało na morze? Zobaczenie czegoś na obrazku, a dotknięcie tego w naturze, to kompletnie różne doświadczenia. Czy cierpliwie odpowiadasz na tysięczne „a cio to?”, czy pozwalasz przetestować po raz setny działanie szuflady? Zbywaniem pytań dziecka, zabranianiem „eksperymentowania” na nowych przedmiotach – zabijasz jego rozwój poznawczy. Oczywiście trzeba pamiętać o bezpieczeństwie dziecka i nie zgodzić się na spróbowanie np. rozpuszczalnika. Ale trzeba w sposób zrozumiały dla dziecka wytłumaczyć dlaczego czegoś nie wolno.

Twórcze. Dziecko jest bardzo twórcze. Jego umysł wpada na pomysły, które dla nas są niewyobrażalne. Warto zadbać o to, żeby ta radość tworzenia niemożliwego trwała jak najdłużej. A może rośnie nowy Einstein czy Leonardo da Vinci? Dobrze jest uzbroić się w cierpliwość i nie złościć się, kiedy dziecko używa garnków jako perkusji czy też rozbiera i składa kolejny samochód. Może warto po prostu poszukać innych zabawek – takich, które rozwijają daną działalność? Może poprosić znajomych o stary, bezużyteczny komputer, żeby bez szkody dziecko mogło go rozłożyć? Oczywiście – wyznaczamy granice działań możliwych.

Lubi pomagać. Dzieci mają wrodzoną chyba skłonność do pomocy. Starają się nam pomagać w różny sposób. Może niekoniecznie we właściwy. I tu nasza rola – pokazać „jak” i pozwolić pomagać. To fantastyczna szkoła życia praktycznego, usamodzielniania. Wykorzystajmy ten zapał, żeby nastolatek nie powiedział nam kiedyś „nie umiem, bo nie pozwoliłas mi nigdy spróbować” czy „jak chciałam się nauczyć, to mi nie dałaś, to teraz masz”.

Jest samodzielne. Już nawet ledwie mówiący szkrab wyrywa się do samodzielności. „Ja siam” to jedno z pierwszych zdań w jego życiu. Jeśli tylko pozwolimy mu próbować, to będzie zaskakiwać nas kolejnymi sukcesami. Przecież na tym właśnie polega rola rodzica – wychować do samodzielnego życia. Jeśli nie pozwolimy próbować, to jak się nauczy? Stopniowo uczy się samo jeść, ubierać, myć. Później uczy się innych czynności samoobsługowych, rozwiązywania problemów czy konfliktów. Pomóżmy, wytłumaczmy, podpowiedzmy – ale nie róbmy za dziecko tego, co może zrobić samo. Nie zapomnę widoku szóstoklasisty, którego babcia przychodziła do szkoły i pomagała przebierać się na wf.

Często zdarza się, że o pozytywnych cechach swojego dziecka dowiadujemy się w zaskakujących sytuacjach albo od obcych ludzi. Co pewien czas głośno jest w prasie i telewizji o małych bohaterach. Małych dzieciach, najwyżej kilkuletnich, które swoim opanowaniem i właściwą postawą ratują życie dorosłych. Philip Zimbardo, w swojej interesującej książce „Efekt Lucyfera”, między innymi właśnie takie młode osóbki nazywa „bohaterami dnia codziennego”. Na co dzień niepozorne, spokojne czy „rozbrykane”, czyli „takie zwykłe” dziecko, a nagle – w sytuacji kryzysowej – bohater. Czy widzisz tu swoje dziecko?

Warto zastanowić się, czy faktycznie znamy swoje dziecko. Czy wiemy czym się interesuje? Co lubi robić? W czym jest dobre? Jakie ma cechy charakteru?

Niektórzy rodzice – wierząc, że działają w imię dobra dziecka – narzucają mu różne zajęcia: zapisują na balet, lekcje gry na pianinie, hokej, basen, modelarstwo, szkołę szybkiego czytania… Zasypują je zajęciami. Zdarza się, że dziecko nie ma czasu na spokojne odrobienie lekcji czy zwykłą zabawę. Oczywiście, trzeba pokazywać dziecku różne możliwości – to ważne dla rozwoju dziecka. Ale trzeba zastanowić się, czy udźwignien ono taki ciężar, czy faktycznie ma szansę na rozwój. Przeciążony organizm zacznie w końcu szwankować. Nie da się utrzymywać uwagi, być skoncentrowanym, być „na baczność”, przez kilkanaście godzin na dobę. Potrzebny jest „czas dla siebie”. Musimy zastanowić się ile w tych zajęciach jest naszych ambicji a ile faktycznych zainteresowań dziecka. Nie róbmy też afery, kiedy po 2-3 zajęciach dziecko stwierdzi, że już nie chce na nie chodzić. Porozmawiajmy spokojnie o powodach (czy nie podobają mu się zajęcia, czy też jest inny powód – za dużo innych zajęć, za trudne, problem z dogadanem się z prowadzącym czy innymi uczestnikami…) i rozważmy zmianę – ale dla dobra dziecka – uszanujmy jego zdanie, jego odczucia.

Czy Twoje dziecko lubi gotować? Nie wiesz? A próbowało?
Czy dogaduje się z kolegami? A może jest inicjatorem i pomysłodawcą zabaw?
Co buduje z klocków? Co rysuje? Ciekawe spostrzeżenie – wiele osób zwraca uwagę na to „jak wygląda” rysunek czy budowla, a nie „co przedstawia”, „czy jest twórczy”.
Ma zdolności matematyczne czy humanistyczne?
Potrafi opowiadać niestworzone historie?
Pomaga innym dzieciom uczyć się?
Pomaga w ogródku? Zna nazwy roślin i wie gdzie które lubią rosnąć?
A może potrafi rzeźbić?
Tworzy piękne stroje?
Rozwiązuje zagadki logiczne?

Każde dziecko jest inne, każde jest sobą. I każde jest niezwykłe. Warto poznać swoje dziecko, jego dobre cechy. Warto wzmacniać zdolności. Jeśli dobrze mówimy i myślimy o naszym dziecku, jeśli dziecko słyszy od nas dobre rzeczy o sobie, to rośnie jego samoocena, a także wzmacniają się te pozytywy. Ot i element rozwiązania zagadki wychowania szczęśliwego, mądrego i dobrego człowieka.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *