Obiad


Tomaszek


Obiad

Pozwoliłem sobie w weekend zjeść z rodziną obiad u mojej matki.

Obiad, jak to zwykle, przebiegał w atmosferze omawiania moich przywar. Ponieważ temat jest nieskończony i znakomitej większości mojej rodziny odpowiada więc omawiane były kolejne moje niedoskonałości ku radości i uciesze wszystkich.
Jednym z tematów był stan mego zdrowia. Wszyscy zgodnie uznali, że jak będę tak przejmował się wszystkim co związane z dzieckiem, latał do szkoły, analizował każdy jego krok i zachowanie, to nie pociągnę długo, emerytury nie doczekam i ZUS przyzna mi pośmiertnie medal dla idealnego płatnika.


W ramach szukania rozwiązania dla tego problemu, matka opowiedziała, jak to kiedyś wzywali ją do szkoły po moich wybrykach. Pewnego razu wkurzyła się i powiedziała żeby przestali ją wzywać. Kazała znaleźć dla jej dziecka jakieś miejsce wśród społeczności dzieci i nauczycieli. I kazała im mnie polubić, jako punkt wyjścia do dalszych działań. Wyraźnie podkreśliła fakt, że kazała, nie prosiła.
I poszła sobie. Podobno przestali ją wzywać.

Popatrzyłem na nią z niejakim zaskoczeniem i niedowierzaniem, że takie herezje można głosić i jeszcze uważać, że ktoś może dać temu wiarę. Zawsze uważałem, że zachowanie dziecka, to problem rodzica. Rodzic ma obowiązek pomagać dziecku i co najwyżej może prosić innych o odrobinę wyrozumiałości. Pomysł, żeby zmuszać wszystkich do przyjęcia mego dziecka w ramy znormalizowanego społeczeństwa, po prostu takiego, jakim jest… no wybaczcie, brzmi jak szaleństwo.

Ale potem naszła mnie chęć wytężenia resztek myślenia i zmusiłem się do refleksji.

Społeczeństwo stworzyło ramy zachowań, które akceptuje. Zrobiło to analizując zachowania ludzi i uznając, że to co robi większość jest słuszne i pożądane. W ten sposób wzięło na siebie odpowiedzialność za resztę tych mniej znormalizowanych, których zepchnęło na margines. I w sytuacjach gdy mniej znormalizowani potrafią to wymusić, społeczeństwo ulega i produkuje coś na kształt akceptacji.

Przecież ja też jestem zmuszany do życia w społeczeństwie, którego wielu członków nie działa zgodnie z normami. Czy społeczeństwo eliminuje człowieka, który przejechał mi czymś ostrym po całym boku mojego samochodu? Nie, prawdopodobnie żyje sobie człowieczek spokojnie, zadowolony z tego co zrobił.

Społeczeństwo spokojnie patrzy jak pijany człowieczek sika sobie do fontanny na wrocławskim rynku i nie robi z tego afery. Społeczeństwo przechodzi obok zadowolone, ciesząc się, że tym razem to nie ono sika. Społeczeństwo nawet się zbytnio nie oburza, każdy z tego społeczeństwa może jutro sikać do tej fontanny i pewnie nie chciałby, żeby mu ktoś zakłócał spokój w tym czasie. Naprawdę tolerancja przez duże „T”, połączona z głębokim zrozumieniem dla potrzeb innego człowieka.
I nikt, w imieniu tego człowieczka nie musi prosić o miejsce w społeczeństwie, zrozumienie, wyrozumiałość. Wszyscy po prostu wiedzą, że mu się należy.

Społeczeństwo jest nawet bardziej obłudne niż nam się wydaje. Bywają sytuacje gdy wręcz sankcjonuje zachowania, które choć znacznie łagodniejsze u dzieci, skutecznie je eliminują. Wystarczy wydzielić się do grupy społecznej, która takie zachowania propaguje i już społeczeństwo te zachowania unormalnia i adoptuje. Pewnie po to, żeby grupa społeczna nie czuła się wyobcowana.
Będąc kibolem na przykład można za pobicie być ukaranym zakazem wstępu na najbliższy mecz. Dlaczego nie więzieniem? Dlatego, że bicie innych jest przyjęte i dozwolone w tej grupie społecznej a społeczeństwo, nie chcąc ich wystawiać poza swój nawias, musi nagiąć swój system wartości i norm. Społeczeństwo nie nagnie się do dziecka ale do grupy chuliganów – tak.

Mógłbym jeszcze przytoczyć sporo przykładów sankcjonowania przez społeczeństwo zachowań nieakceptowalnych. Polityków jeżdżących po naszych drogach jak szaleni i wymachujących immunitetem. Lekarzy, którym policjanci nie wlepiają mandatów za wykroczenia drogowe. I pewnie jeszcze wiele innych, które każdy z nas ma na sumieniu i nie za bardzo lubi o tym mówić.

Tak więc, śmiało możemy podsumować, że my też nie musimy prosić o wyrozumiałość dla naszych dzieci. Nie musimy prosić by zostali w społeczeństwie zaakceptowani, zrozumiani czy też po prostu tolerowani. Możemy tego najzwyczajniej w świecie zażądać. Tak jak to robią inni w stosunku do siebie.

Link do dyskusji o tym artykule na forum